Cześć !
Dzisiaj danie zainspirowane wertowaną aktualnie książką autorstwa niejakiego Jamie'go Oliviera. Jamie, jak to każdy znudzony, bogaty angol, postanowił przejechać się po Włoszech w poszukiwaniu inspiracji. Oczywiście dobrze to sobie obmyślił. Kupił mocno przechodzony wóz i ściemniając równiachę, wkradał się w łaski rzeźników, małych dziewczynek i różnej maści wieśniaków, wykradając im odwiecznie skrywane sekrety niesamowitej włoskiej mocno regionalno-prowincjonalnej kuchni. Oczywiście to czego doznał to tylko czubek góry. Tak jak sam mówi, każda włoska wieś, każdy rejon ma inny sposób na przyrządzenie konkretnej potrawy, oczywiście twierdząc że jest to tylko ten jeden i prawidłowy sposób :). Generalnie – czyta się dobrze, lekko a po wycięciu całego pitolenia i zachwytów, całkiem fajna kuchenna lektura. Polecam – mocno inspirująca :)
Muszelkoni Conchiglioni :D
Składniki:
- Makaron Conchiglioni (16 sztuk),
- 2 piersi kurczaka,
- Pesto zielone (może być też sycylijskie ale zielone lepiej wygląda),
- Oliwa z oliwek,
- Kilka papryczek chilli (a tak ze trzy),
- Majeranek (najlepiej z własnej hodowli – viva Babcia Zosia :) ),
- Kilka ząbków czosnku (no może być z pięć),
- Sól morska,
- Pieprz.
Kroimy na drobno papryczki chillii i czosnek. Piersi kurczaka kroimy na 8 części każdą, czyli 2^2*√9+log100+2/pirazydrzwi - otrzymujemy 16 szt. Pojedynczy kawałek kładziemy płasko na deskę do rozbijania, przykrywamy kawałkiem folii spożywczej i tłuczemy do całkowitego rozpłaszczenia. Zdejmujemy folię i posypujemy (uprzednio przygotowanymi drobno pokrojonymi) szczyptą chilli i szczyptą czosnku. Delikatnie solimy, pieprzymy i na to wszystko szczypta majeranku. Składamy na pół, przykrywamy folią i trzaskamy w mięcho kurczaka, tak żeby otrzymać miazgę wymieszaną z naszymi dodatkami. Tłuczenie, po ponownym złożeniu, możemy powtórzyć kilkukrotnie. Otrzymaną miazgę formujemy czystymi paluszkami w ładną kulkę i wrzucamy na rozgrzaną oliwę z oliwek. Smażymy kilka minut.
Makaron Conchiglioni gotujemy na lekko twardo (ale nie za twardo), mieszamy z pesto, nadziewamy przygotowaną kulką mięska i gotowe.
Do tego wszystkiego mało włoska ale bardzo zbliżona klimatem sałatka Szopska. Prawdziwą miałem okazję kiedyś spróbować w Bułgarii. Było to jeszcze za starych dobrych czasów kiedy do Bułgarii normalnie się jechało trzy dni pociągiem (start Warszawa Gdańska :) ), przez Czechy (wtedy jeszcze Czechosłowację), Węgry i Rumunię. Szczególnie fajna była Rumunia – pociągu pilnował na każdej stacji żołnierz z bronią, w jedną stronę po pociągu chodziły cyganki i sprzedawały tombak, w drugą handlarze którzy kupowali po prostu wszystko i płacili bezwartościowymi lejami, za które, później na wycieczce do Rumunii, można było iść na kawę :). Notabene najbardziej zajebistą kawę jaką dane było mi kiedykolwiek pić, parzoną wielokrotnie na gorącym piasku.
Ale do rzeczy.
- Duży pomidor,
- Dwa ogórki,
- Papryczka chilli,
- Papryka słodka (ale niewiele, no tak pół),
- Cebula,
- Kilka liści sałaty,
- Trochę oliwy z oliwek,
- Biały ocet winny,
- Ser szopski (przepyszny jeżeli uda wam się kupić, jak nie - może być zwykła feta, generalnie chodzi o to żeby ser był biały i słony).
Pomidora kroimy w wąskie łódeczki, jednego ogóra obieramy, drugiego dobrze myjemy i nie obieramy - kroimy obydwa w grubą kostkę. Papryczkę chilli kroimy w kółka, cebulę w piórka, paprykę w słupka. Na dno miseczki kładziemy liść sałaty wsypujemy kolejno ogórki, pomidory, paprykę, papryczkę chilli, ozdabiamy piórkami cebuli, delikatnie polewamy oliwą z oliwek lub przyrządzonym łagodnym sosem winegret (jak zrobić każdy wie ;) ). I teraz ważne !!! na wierzch posypujemy pokrojony w kostkę ser szopski lub pseudo szopski i NIE MIESZAMY :). Ładniej wygląda, a smakuje bosko…;)
Pozdrawiam
ToM
Jakie apetyczne muszelki ;-)
OdpowiedzUsuń